Opisywana sukienka jest najdroższą z moich sukienek tylko a i to do czasu. Chociaż jeśli dodać wartość wszystkich nerwów, ceny wszystkich użytych nici i przypisać jakąś wartość każdej godzinie nad nią spędzonej, to najdroższą pozostanie.
Pewnego letniego dnia w czerwcu udałam się spontanicznie do Bławatka, który mam blisko i do którego coś mnie ciągnie i na pewno nie jest to rozsądek. Tam wpadł mi w oko materiał w groszki. Akurat oglądałam na allegro materiał w groszki za 24 złote, więc ten, w podobnym kolorze ze swoją ceną 18 za metr wydawał się atrakcyjny. Oczyma duszy widziałam sukienkę z górą w groszki i nie za szerokim dołem w pionowe paski pod kolor oraz pasem z poziomych pasków. Paski kosztowały tyleż samo za metr. Kupiłam więc po 60 centymetrów groszków i pasków oraz zamek pod kolor. Lokalny Bławatek prowadzi sprzedaż jedynie zamków renomowanej firmy YKK za 7,40, czyli za fortunę, ale w końcu tak tanio sobie szyję, że zamek się należy. Portfel płakał, a ja płaciłam.
Wybrałam górę model 127 z Burdy 10/2012, bo od dawna chciałam ją uszyć, a kom-bi-na-tor-nia uszyła krótko wcześniej i pokazała, że słusznie chcę. W trakcie szycia pomyślałam, że zamiast poziomego paska w paski lepiej będzie zastosować kontrastowo czerwony pasek i tak też zrobiłam. Następnie pomyślałam, że zamiast pasiastego dołu Sierotki Marysi lepiej będzie wyglądał dół z koła w takie same grochy jak góra. Poszłam do sklepu i kupiłam półtora metra! Akurat Mąż miał imieniny, więc znów mi się należało. Tkaniny na koło już nie prałam przed użyciem, bo chciałam szyć jak najszybciej. Skądinąd akurat na stronie Burdy trwał konkurs z groszkami w roli głównej i można było wygrać nożyczki, a nożyczek nigdy dość.
W trakcie szycia pomyślałam, że użyję czerwonego zamka krytego z szuflady, bo zaplanowałam także czerwoną lamówkę dekoltu. Zamek z zapasów był kryty i kosztował 1,50 w internecie. Taśma zamka zaczęła puszczać jeszcze na manekinie. Wymieniłam go na czerwony zamek YKK z szuflady (7,40!). Uszyłam sukienkę. Ślicznie, precyzyjnie i idealnie ostębnowałam pasek. Dół się nie sypał, a do podkrojów pach przyszyłam tasiemkę ze skosu i nie zdążyłam podszyć. Tak ubrana poszłam 30 czerwca do kościoła.
Tego samego dnia, wciąż w niedokończonej, pojechałam w las z Mężem, synkiem i kumplami Męża, z których jeden jest reżyserem, a drugi fotografem. Niebo było zachmurzone, ale reżyser wyreżyserował mi atrakcyjne pozy a fotograf sfotografował naszym stareńkim aparatem, który nie jest lustrzanką cały czas złorzecząc, co to on by nie zrobił gdyby miał lustrzankę. Wieczorem podjęłam próbę wrzucenia fikuśnej foteczki na stronę Burdy, ale była awaria systemu konkursowego. Dodałam jedynie stylizację, poza konkursem. Posypały się miłe komentarze.
ciaśniej się nie dało... |
ale nietypowa poza, jak wyreżyserowana! i te tasiemki spod pach jak słoma z butów... |
Następnego dnia szłam z Mężem na rower wodny i chciałam założyć swoje nowe dzieło, bo przecież było takie marynarskie. Podczas ubierania sukienki strzelił zamek czerwony renomowanej firmy YKK.
Pomyślałam, że naprawię sukienkę i oddam przyjaciółce, ale przyjaciółka jest bardzo szczupła, a nie taka spasła jak ja. A przecież nie chciałam już gmerać w trzewiach sukienki. Odprułam górę od dołu i od paska i leżała tak wiele dni. W końcu skroiłam pasek z łukami a nie prosty, dodałam odrobinkę w szwach bocznych, żeby była luźniejsza. Z braku czerwonego zamka dostał się sukience granatowy YKK (ten kupiony na początku z materiałem). Namalowałam kreski wyznaczające długość i sukienka została odłożona na kolejne wiele dni, tym razem do woreczka z robótkami weekendowymi, który wożę ze sobą na wieś.
Niedawno mieliśmy gości i to takich gości, przy których mogłam być sobą i nie było nietaktem wieczorami przy stole podszywać sukienkę. Podszywałam wieczorami 5 metrów dołu.
W ostatnią niedzielę postanowiłam gotową wypieszczoną idealną i ani trochę za ciasną kiecuszkę znów założyć do kościoła. Zamek zaciął się na zgrubieniu, po czym suwak opuścił jedną z taśm.
Wylałam morze łez. W całej okolicy nie ma sklepu z zamkami innych firm. Oprócz Bławatka jest tylko jedna pasmanteria i ona także ma tylko suwaczki YKK i to jeszcze drożej. Nie kupię YKK, nie będzie do trzech YKK sztuka, było do trzech zamków sztuka. W nowym miesiącu zamówię sobie w Polimeksie 50 czerwonych zamków, o!
tak wygląda na tle drzwi z klamką |
taka jest ładna na tle gablotki z naszymi fociami |
a taki równy jest ten felerny tył |
Jest rewelacyjna, uwielbiam takie klimaty. W pierwszej chwili pomyślałam o jakimś zapięciu na guziczki z pętelkami, ale w sumie to się nie znam, więc nie wiem, czy tak się da. Ale przyszła mi inna rzecz do głowy. Powiedz, jak zapinasz ten suwak na plecach? Może robisz jakiś dziwny wygibas i dlatego puszczają?:) A może powinnaś angażować w zapinanie męża i w razie pęknięć jego obciążać kosztami?:D
OdpowiedzUsuńKażdy zamek idzie z kieszeni Męża. On mi raz brzydko powiedział jak zapinał (że niby za ciasne szyję) oraz narzeka za każdym razem gdy poproszony. Ale ja najpierw pcham zamek a potem ciągnę po przełożeniu ręki i nigdy żaden tani zamek nie zawiódł, te drogie zawodzą i tylko one:)
UsuńBardzo lubię zestawienie tego granatu z czerwienią. Super pomysł! Aaa jeszcze kapelusz, przesłodki!
OdpowiedzUsuńZ zamkiem... przykra sprawa. Ale w końcu zamki to chyba najsłabsze ogniwa naszych spódnic i sukienek :(
W moich uszytkach najsłabsze są... szwy:D Ale z zamkami to prawda, kryte mają skłonność do psucia się. I w ogóle, wszystko co od krawcowej zależy, to może być dobre. To co zależy od sprzętu, od sprzętu zależeć będzie:)
UsuńPierwsze zdjęcie z Tobą jest cudowne!!! Sukienka oszałamiająca, ten czerwony pasek jest boski!
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że tyle nerwów paskudztwo Cię kosztuje... Co by tu jej zrobić, żeby lepiej się zachowywała?
Bardzo dziękuję, ale te zdjęcia ze mną to z czasu, gdy była za ciasna.
UsuńRozumiem Cie ,ze duuzo nerwow Cie kosztuje ta sukienka ,aleee
OdpowiedzUsuńpomimo tych nerwow wygladasz w niej Przeslicznie :) Baardzo mi sie podoba kroj i to jak ladnie w niej wygladasz :) Trzymam kciuki za porzadny zamek i za to ,abys dluugo mogla ta sukienke uzywac i zeby juz wszystko bylo ok :) Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że jeszcze tej lato-jesieni ją założę:)
UsuńAleś mnie ubawiłaś tym opisem :)choć oczywiście znam ten ból i łączę się z tobą. Ale kochana sukienka jest tak odlotowa, że kombinuj z tyłem ile wlezie bo naprawdę ona warta strat paru zamków za diabelną kwotę
OdpowiedzUsuńDzięki, następny zamek już NA PEWNO nie zawiedzie:)
UsuńJedna sukienka, a jaka historia... ;) Liczyłam jednak na szczęśliwsze zakończenie. Sukienka wygląda rewelacyjnie, piękne kolory. Zachwyciły mnie Twoje zdjęcia w tym czerwonym kapeluszu :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Kapelusz jest z Madagaskaru. Kupiłam go od pani na allegro, która twierdziła, że nie ma gdzie takiego nosić:D
UsuńPiękna sukienka, ale przygody z zamkami nie zazdroszczę :) ja kupuję to co jest i nawet nie zastanawiam się nad nazwą firmy, ale fakt - zdarzyło mi się już, że świeżo wszyty zamek się popsuł. Rozumiem twój ból :)
OdpowiedzUsuńJa nie raz przeszywam ząbki, potem przecinam i gra. A tu nie było żadnej fuszerki tego typu. Raz straciłam tani zamek, który skróciłam na dole i zapomniałam zabezpieczyć, żaden inny tani nie zawiódł jeszcze.
UsuńZajefajna kiecunia. I fantastycznie w niej wyglądasz. A te zdjęcia z kapeluszem to już po prostu prima sort.
OdpowiedzUsuńA ceny tych zamków to rzekłabym, że europejskie!
A może zamiast zamków kryte zapięcie na haftki jak w oryginałach z Buttericków z '50?
Na haftki to ja się chyba nigdy nie zdobędę. A zamki europejskie (niemieckie?), to i ceny takie:)
UsuńTak czytam i myślę sobie, jakie to szczęście mieć trochę więcej pasmanterii w pobliżu!!! Fajna sukienka! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Mieliśmy kiedyś jeszcze pasmanterię z zamkami za 4,50, ale upadła.
UsuńPiękna jest! Ja po czerwonym zamku już bym rzuciła ją na dno szafy ehh. A słyszałam, że YKK to porządna firma, a tu takie numery :|
OdpowiedzUsuńMoże właśnie za porządna dla mnie...
Usuńale pechowa ta sukienka, ale wyglądasz w niej tak świetnie że musisz ten ostatni raz (tego życzę) wszyc ten zamek :P
OdpowiedzUsuńśliczna jest :D
Wszyję jak tylko polimex przyśle mi tanie zamki:)
UsuńJaka szkoda... też bym się wściekała jakby mi dwa razy poszedł zamek. A sukienka jest śliczna, groszki piękne, i czerwone dodatki... mmm...:)) W ogóle to podoba mi się twój kapelusz, trochę kojarzy mi się z misiem Paddingtonem, bardzo ci w nim do twarzy:))
OdpowiedzUsuńTo strasznie miłe! Porównanie do misia Paddingtona jest mi szczególnie miłe, bardziej niż gdybyś określiła mnie damą, chociaż i damą bym chciała być:)
UsuńOj pecha masz z tymi zamkami. Ja nie powinnam się chwalić, bo mi ktoś pewnie zaraz pożałuje, ale mi właśnie kryte nie psują się :) Sukienka śliczna i tak :)
OdpowiedzUsuńA jak je przyszywasz? To znaczy na jakim ustawieniu maszyny? Bo ja dla każdej strony wychylam igłę o pół milimetra od środka w stronę taśmy zamka. Może to za ciasno?
UsuńPrzecudna sukienka - zdecydowanie moje klimaty :)! Ten wykrój ma potencjał :)! Też bym sobie taką uszyła :). Materiał uroczy - no zdecydowanie moje klimaty :)!!
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że akurat Ty chwalisz:) Mam Cię za wybredną więc naprawdę to miłe:)
UsuńStrasznie mi przykro z powodów zamków... To niesprawiedliwe to co Ci zrobiły. A! Pasek w talii!! Miodzio!
OdpowiedzUsuńJa nie mam talii, bo mi się już nie opłaca. Za chwilę znów będę w ciąży, ale lubię paski i nic na to nie poradzę:)
UsuńNo cudo nad cudami!
OdpowiedzUsuńBardzo Cie proszę, zagryź jeszcze raz zęby i wszyj nowy suwak, bo koniecznie musisz ją nosić! :)))
A kapelutek - jak wisienka nad groszkowym tortem :))))
Dziękuję, jesteś bardzo miła!
UsuńBardzo, bardzo przepraszam! Mam wyrzuty sumienia, bo uśmiałam się jak norka :))) Świetny tekst!!!
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
Usuńo matko i córko, no to bestia a nie sukienka....kurcze gdyby nie taka śliczna to tylko radziłabym spalić ją na stosie...ale jest taka śliczna.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, ona tak tylko z daleka:)
Usuńmój brzuch! wybacz wiem, że dla Ciebie to sramat, ale nie mogę przestać sie śmiać! a sukienka cudowna!!! ( nawet bez zamka)
OdpowiedzUsuńno nizły esej ci wyszedł ;), przygód z sukienką nie zadroszczę ale wiem coi czujesz, właśnie schrzaniłam spódnicę z dzianiny. Nie dość że mam małe doświadczenie w szyciu to jeszcze dzianiny mi suę zachciało
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze zetknięcie z dzianiną też było fatalne w skutkach, a potem długo dzianin nie tykałam, ale ostatnio coś tam mi jakoś wychodzi:)
UsuńPięknie wyglądasz w zestawie groszkowa sukienka i kapelusz..... myślę, że koniecznie musisz wszyć nowy zamek bo szkoda takich groszków
OdpowiedzUsuńWszyję, na pewno!
UsuńSukienka jest cudna,ładnie w niej Wyglądasz:D Gratuluję determinacji!!!ja bym już chyba odpuściła :DDD Ale ta kiecka jest za ładna żeby wylądowała w koszu, doszyj jej zamek jak najszybciej, puki jest jeszcze ciepło! Ja do najbliższej pasmanterii mam 40 min pieszo! płacić za bilety autobusowy i jechać po jeden zamek to się nie opłaca! dlatego zawsze brakuje mi zamków:))))
OdpowiedzUsuńMi brakuje zamków właśnie z powodu tych lokalnych cen:)
Usuńśliczna sukieneczka, dużo kosztowała, ale warto dla takiego efektu :))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńśliczna sukieneczka, dużo kosztowała, ale warto dla takiego efektu :))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńUwielbiam twoje opisy!!! :) :P A sukienka bardzo mi się podoba, i jest mi strasznie przykro, że te zamki takie beznadziejne :/ Szkoda twojej pracy i czasu.
OdpowiedzUsuńBardzo misie podoba wykończenie góry - ta kokardka jest słodka :)
Ona mi się naprawdę udała! Tylko na ogół chowa się pod włosami:)
UsuńPiękna sukienka, a jakie ludzkie dramaty w sobie kryje - temat na powieść :-)
OdpowiedzUsuńPowieść może niekoniecznie, ale miło mi, że na blogu cieszy się powodzeniem:)
Usuńpodziwiam zaparcie, ale jest tak piekna ze warto bylo, historia na film....pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńŚliczne groszki z połączeniem czerwieni super kobiecy duet z chęcią będę wpadać.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, zapraszam!
Usuńliebster blog award - ode mnie dla Ciebie:) szczegóły tutaj: http://tosieskonczyszwami.blogspot.com/2013/09/ostatni-blog-w-internecie-lba.html
OdpowiedzUsuńNo to masz pecha z tymi zamkami. Ja kupuję zwykłe w mojej pasmanterii i jeszcze nie zdażyło mi się aby od razu"poszedł" A z takimi niedokończonymi rzeczami to też długo chodzę:-) aż wstyd się przyznać..Jak coś odłożę na potem to tak jakby na wieczne nigdy:-)Nie od dziświadomo, ze najtrwalsze są prowizorki! Ogólnie sukieneczka ładna!
OdpowiedzUsuńCieszę się że dałaś się odkryć :) Jestem tu po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni :) Same sukienki... bajka :)
OdpowiedzUsuńMiło mi niezmiernie. Uszyłam tez jedną spódnicę w swojej historii, ale nie pojawiła się jeszcze na blogu:)
UsuńPrześliczna sukienka wyglądasz w niej cudnie :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądasz w tej stylizacji, kapelusz super, zdjęcia pięknie wyszły, jak dobrze mnieć koło siebie fachowca, pozdrawiam♥
OdpowiedzUsuńSukienka wygląda uroczo, a stylizacja z kapeluszem pięknie:) btw, kiedyś zaszalałam z materiałem i wydałam ogromną kwotę, tym bardziej, że wtedy jeszcze nie miałam takiej wprawy jak teraz. Za to bardzo mi się spodobał i musiałam go mieć. Szycie szło mi niezmiernie długo bo się 10 razy się zastanawiałam nad każdym szwem, cięciem i jakimkolwiek ruchem:P
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Award - Zapraszam do mnie po wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńmalowanki-krychy.blogspot.com
Co u Ciebie? ostatnio jakoś tak bezsukienkowo?
Bardzo dziękuję, chciałabym odpowiedzieć na wyróżnienie, ale jestem w tym beznadziejna. Tak ciężko mi się zabrać, że nawet jeśli obiecam, że się zabiorę, to się nie zabiorę. Sukienki szyję, ale jak szyję to nie publikuję. A nie publikuję też dlatego, że jestem taka wyleniała, bo nawet i fotki mam (średnie, ale jednak) :)
UsuńNo to żeś się napracowała przy sukience!!! Bardzo ładna tkanina ta w kropeczki i super kapelusz!!! Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńGratuluję cierpliwości! Ja pewnie bym skończyła gdzieś po drugim zamku i pewnie przerobiła na szmatkę, czy też ewentualnie usunęła z zasięgu wzroku na jakieś 10 lat!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńŚwietna notka i ciekawy blog i super zdjęcia :)
Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do odwiedzenia mojego bloga i do obserwacji :)
Uszyjesz coś jeszcze? :) Bardzo lubię czytać twoje wpisy :)
OdpowiedzUsuńNa pewno uszyję, ale cierpię na głęboką depresje szyciową wywołana samymi porażkami krawieckimi. Jestem w stanie już tylko kupować tkaniny.
Usuń:(.
UsuńŚliczna sukienka,podziwiam cierpliwość i wykonanie.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna sukienka! Strasznie mi się podoba to wykończenie pod szyją. Coś pięknego!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję!
UsuńSukienka sukienką - jest UROCZA, ale ten KAPELUSZ - pozazdrościłam - przepiekny fason i nawet nie wiesz jak ja uwielbiam kobiety w kapeluszach i w sukienkach - rety! :))))))))
OdpowiedzUsuńSzalenie mi miło. Ja także uwielbiam ten kapelusz:)
UsuńBoska! Ja marzę o granatowej sukience w białe groszki! A kapelusz zaiste cudny, jak z Cannes :)
OdpowiedzUsuńTez bardzo mnie ten kapelusz cieszy. A sukienka akurat była w miarę prosta w realizacji. Tylko te pechowe zamki...
UsuńPodoba mi się dobór kolorów. Ładna kiecka
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńPrześliczna ta sukienka! Walcz o nią, nie poddawaj się :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, walka w toku, ale sukienka póki co mi się nie przyda, więc ustąpiła pola boju sukienkom pilniejszym:)
Usuń